Skąd pomysł na „Dobre Miejsce”?
M.K. Kiedy w wakacje 2010 r. przyjechaliśmy po raz pierwszy do domu dziadków, sprawdzić czy nasz pomysł na agroturystykę ma szansę na realizację, mieliśmy swoją wizję i siebie do realizacji tego planu. Ale nic, absolutnie nic nam wtedy nie sprzyjało. Wieś, w której znajduje się dom to klasyczna zabudowa szeregowa, z domostwami dość gęsto posadowionymi wzdłuż ulicy, do tego wojskowy poligon, pozostałości przemysłu, płasko, a o atrakcje turystyczne ciężko, najbliższa jako tako wypromowana, to Sandomierz i skansen w Kolbuszowej.
Sam dom czarował nas jednak swoim potencjałem, a działka z posadzonym przez dziadka Franka lasem, miała już to coś. Kiedy we wrotach stodoły staliśmy, spoglądając na ścianę młodego lasu, Asia rozmarzonym głosem powiedziała – a tu by idealnie pasowała alejka, Wiadome było, że przepadliśmy.
Decyzję o sprowadzeniu się i podjęciu wyzwania powzięliśmy spontanicznie, bardziej niesieni chwilą niż rozsądkiem. W październiku zamieszkaliśmy w jednej z izb, powoli sprzątając i dostosowując dom najpierw do swoich potrzeb, ale już z myślą o pierwszych agroturystach.
Poruszanie się w miejscu, w którym o agroturystyce nikt wcześniej poważnie nie myślał wyglądało dość mocno komicznie, a internet w 2010 r., też nie miał jeszcze takich zasobów.
Czy mogliście liczyć na wsparcie w realizacji swoich planów?
M.K. Trafialiśmy na cudownych ludzi, którzy pomagali nam się zbliżyć do upragnionego celu. Pomogli nam i wsparli pracownicy z KRUS, PODR, ARiMR i pani Krysia w gminie.
Z jednej strony formalności, bo my stawaliśmy się dopiero rolnikami, wraz z domem polem lasem, tworzyliśmy agroturystykę, z drugiej strony powolny remont, pokoik po pokoju, łazienka, kuchnia, weranda. W każdy kąt ducha na nowo tchnęliśmy, robiąc większość robót sami, począwszy od malowania, skończywszy na wylewkach. Każdy kąt, każde miejsce w naszym domu dostawało szansę na nowe życie.
Jakie atrakcje turystyczne polecacie swoim gościom?
M.K. W wolnych chwilach zwiedzaliśmy okolicę, opisywaliśmy i fotografowaliśmy wszystkie, ciekawe naszym zdaniem miejsca, wymyślaliśmy atrakcje: plenery fotograficzne „jelenie na rykowisku”, „birdwatchingowe przygody”, „industrialne przestrzenie”, „nie ma siary jest Tarnobrzeg”. Zbieraliśmy te miejsca jak harcerze sprawności: ukochany nasz skansen w Kolbuszowej, muzeum bombki choinkowej w Nowej Dębie, Centrum Natury 2000 w Tarnobrzegu, Zamek w Baranowie Sandomierskim, Sandomierz i jego wszystkie atrakcje, Rozwadów z niesamowitym Muzeum, przeprawy promowe na Wiśle, jezioro Tarnobrzeskie, place zabaw dla dzieci w Nowej Dębie i Stalowej Woli, zabytki architektury drewnianej w okolicy.
Przekraczaliśmy granice województwa: Krzyżtopór i ruiny, kompleks w Kurozwękach, Szydłów i wiele innych miejsc w okolicy, Bagna Przecławskie i Bliznę, Rzeszów i Muzeum Dobranocek, Pacanów itd.
Wszystkie te miejsca są dziś dla nas pomysłami dla naszych gości, którzy w razie niepogody chętnie wsiadają w samochód i jadą pozwiedzać.
Z racji tego, że sami jesteśmy wegetarianami, nasza kuchnia opierała się i opiera o zdrowe i dobre jedzenie, a że amatorów przybywało z roku na rok, ten kierunek kulinarnej turystyki stał się kolejnym nośnikiem naszego miejsca. Kuchnia Asi zdobywała uznanie lokalnie i u naszych gości, a że do wszystkiego podchodzimy, łącząc regionalizm i profesjonalizm, warsztaty kulinarne o jarskiej kuchni na przednówku trafiły do skansenu w Kolbuszowej. Z każdym rokiem poznawaliśmy kolejnych cudownych ludzi, gospodarstwa specjalizujące się w produkcji żywności, uzupełniając asortyment swoim warzywniakiem. Kupujemy, używamy i polecamy naszym gościom wszystko to co poznaliśmy, miody, sery, warzywa i owoce, bo choć trudu trochę trzeba sobie zadać, to jest też z czego wybierać.
Z czego jesteście dumni?
J. S-K. Dziś mija 10 lat, jak zamieszkaliśmy we wsi Alfredówka z pomysłem odtworzenia gospodarstwa i uruchomienia agroturystyki, a my powoli idziemy za naszą wizją i pomysłem.
Las, użytki zielone, kury nioski, owce wrzosówki, warzywnik, sad i nasze agro, już niebawem pojawią się koniki polskie, uprawy i przetwórstwo, bo produkty podawane na stół dla gości cieszą się wzięciem. Wieś Alfredówka, miejsce, w którym 10 lat temu ksiądz będąc u nas po kolędzie powiedział nam „z czego będziecie żyć, tu się nic nie uda”, to miejsce stało się domem dla nas i trójki naszych dzieci. Trzy pokoje dla gości i dwie łazienki, wiejska chałupa jakich jeszcze trochę zostało w okolicy, pokój lasowiacki, pokój ptasi, kuchnia z obory. Podwórko z placem zabaw Jaśka, pastwisko z brzozowym zakątkiem z hamakami, las i alejka do spacerowania, oraz gościnne Podkarpacie z pięknymi atrakcjami (których czasem trzeba mocno poszukać). Z tych składników udało nam się dzięki upartości, konsekwencji i pracy stworzyć naprawdę „Dobre Miejsce” nie tylko dla nas.
A jak radzicie sobie w czasie pandemii?
J. S-K. Tak właśnie trwało do tego roku, ale pandemia i obostrzenia spowodowały podjęcie decyzji o zaprzestaniu prowadzenia agroturystyki.
Zamiast tego powstaje gospodarstwo ekologiczne z hodowlą kur, kaczek, konika polskiego i owiec, a także uprawą i przetwórstwem, powstaje program „Kuchnia z sercem”, a Marcin uruchamia w końcu firmę – agencję kreatywną „Bezmiar Możliwości”, bo wieś daje nam na to miejsce.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia